Narkotyki [vs dusza] – publikacja miesięcznika znak nt. narkotyków

Miesięcznik Znak, lutowym (2013) numerem przyłączył się do debaty narkotykowej, na właściwym sobie, wysokim poziomie. Parędziesiąt stron dobrej lektury dla każdego, dla kogo temat ten ważny. I tak Justyna Siemieniewicz, stały współpracownik pisma rozważa, czy substancje psychoaktywne, także te legalne, nie zastępują nam duszy; czy nie zostanie ona za chwilę zredukowana do doznań, gdy życie duchowe, w różnych jego przejawach, coraz mniej nas interesuje.

Jacek Charmast

W tekście masa ciekawych spostrzeżeń i nowych ujęć, zdaje się, na pozór przegadanych kwestii. Co do doboru narzędzi reakcji społecznej na narkotyki: „ostre represje wobec użytkowników…. nieproporcjonalne do szkodliwości czynu (posiadanie na własny użytek i ich zażywanie), kłócą się z poszanowaniem ich wolności i godności, a przede wszystkim z intencją leczenia”. Prosty i oczywisty wniosek, który ma bardzo słabe zrozumienie w naszym kraju. Skoro intencją i rolą terapeuty/lekarza jest leczenie, nie powinien odwoływać się on do represji, ponieważ jest to wyjście poza etykę zawodu i kompetencje. Tak jak adwokat, choćby uważał, że prokurator ma rację, to jego rolą jest bronić a nie oskarżać. Nasi terapeuci wręcz napuszczają społeczeństwo przeciw osobom używającym narkotyków, dopuszczają kary więzienia dla użytkowników marihuany, wyrzucanie na ulicę, wykluczenie społeczne i stygmatyzację. Ignorują brak programów socjalnych, redukcji szkód, programów substytucyjnych. Autorka zwraca uwagę, że takie działania dodatkowo uatrakcyjniają narkotyki.
„Otóż jeśli mamy sobie z narkotykami … poradzić, powinny one przestać być atrakcyjne – zarówno atrakcyjnie kuszące, jak i atrakcyjnie straszne – i nie stanowić źródła ani barwnych mitów ani fobii. Osoby uzależnione czy używające narkotyków nie powinny być piętnowane, podlegać wykluczeniu, ale też nie powinny być uznawane za bohaterów z tej racji, że palą czy biorą, w przeciwieństwie do większej części społeczeństwa, która zadowala się odurzaniem substancjami legalnymi i nie ma tyle odwagi ani fantazji, by wejść w konflikt z prawem”.

Siemieniewicz pisze: „narkotyki wszystkie, także alkohol i nikotyna, szkodzą. I to zmniejszaniu ich szkodliwości, a nie oswajaniu, cokolwiek miałoby ono znaczyć, powinny służyć rozwiązania prawne. Powyższe cele mogłaby obecnie spełnić częściowa depenalizacja, tj. zmiana kwalifikacji czynu (posiadania na własny użytek i zażywania narkotyków) z przestępstwa na wykroczenie…. . W ten sposób państwo dawałoby jasny sygnał, że nie popiera i nie promuje takich zachowań, podobnie jak picie alkoholu w miejscach publicznych, ale też nie nakłada kary niewspółmiernej do szkodliwości czynu… .”
Kolejny autor lutowego wydania, to profesor Jerzy Vetulani. Już na początku rozmowy wypowiada zadanie, które powinno być punktem wyjścia dla każdej debaty o uzależnieniach: „Narkotyk, to słowo wytrych. Zbyt łatwe szafowanie nim i używanie go jako argumentu wiele dyskusji sprowadza na manowce, także spośród tych, które ostatnio znów przybierają na sile”.
Vetulani zwraca uwagę na związane z neurobiologią zjawisko „sensytyzacji”, które obok „tolerancji” tworzy „szczelne kleszcze nałogu”. Polega ona na tym, „że wraz ze wzrostem uzależnienia od danej substancji coraz bardziej rośnie w siłę motywacja do jej zdobycia. I stopniowo to ona, a nie sama substancja, staje się głównym źródłem przyjemności, która warunkuje uzależnienie”. Jest to jedna z tych, używając słów klasyka „oczywistych, oczywistości” która nie dociera na przykład do przeciwników stosowania terapii podtrzymującej, będącej przecież bardzo dobrym narzędziem wyciągającym z tych „kleszczy”.
Przytacza Vetulani ciekawostkę, pokazującą na skuteczność polityki zakazu:
„Okazało się, że stanem w USA, w którym ściąga się najwięcej płatnej pornografii, jest Utah, w większości zamieszkany przez mormonów. Oprócz tego badania pokazały, że stany głosujące na konserwatywnych i podkreślających wartości moralne republikanów mają większą konsumpcję pornografii niż stany popierające demokratów”, „polityka restrykcyjna ma też to do siebie, że wywołuje większy sprzeciw i tam gdzie jest silniejsza, działa więcej grup, forów, stron w Internecie, które promują narkotyki, przedstawiają je jako same dobro. A o rzetelną informację o tym, co zakazane, jest zawsze trudniej”.
Dla zwolenników wyrzucania narkomana z domu na ulicę mamy taką informację: „nic tak nie wzmaga siły uzależnienia jak stres. A wejście w konflikt z prawem, …ostracyzm społeczny to …czynniki wysoce stresogenne. Badania na zwierzętach jasno wykazały, że osobniki zestresowane znacznie szybciej uzależniają się od kokainy niż te nie narażone na stres”.

Kolejny ciekawy temat, wrzuca psycholog Bartłomiej Dobroczyński. Twierdzi między innymi, że kształt naszej kultury, o ile nie ulegnie zmianie, będzie nas popychał ku konsumpcji substancji psychoaktywnych. Takie ujęcie tematu jest obecne w katolickiej nauce społecznej, jednak autor wyraźnie wskazuje na potrzebę kursu na depenalizację. Tu różni się od większości psychologów. Polscy psychologowie, których np. telewizja angażuje chętnie jako omnibusów do komentowania niemal każdego wydarzenia, przy zagadnieniach narkotykowych najczęściej opowiadają się za represjami. Wpływ psychologów, a ściślej psychoterapeutów na politykę narkotykową bywa fatalny w skutkach, zwłaszcza wtedy, gdy ich ogląd, narracja dominują nad perspektywą zdrowia publicznego, socjologiczną czy medyczną.
B. Dobroczyński o legalizacji: „całkiem prawdopodobne, że istnieją wystarczająco przekonujące względy ekonomiczne, polityczne, a może nawet medyczne, przemawiające za przyjęciem takiej strategii. Nie sposób mi je oceniać, bo nie znam dobrze wszystkich zależności, jakie między nimi istnieją. Chciałbym jednak zarysować, jakie zagrożenia niesie od strony psychologicznej potencjalna legalizacja środków psychoaktywnych, przede wszystkim dyskutowana dziś w Polsce legalizacja marihuany. Zaznaczam równocześnie, że kwestią w zasadzie nie podlegającą dyskusji jest depenalizacja zażywania i posiadania na własny użytek …, która powinna być na powrót zagwarantowana stosowną ustawą”.
Każdego, kto się chce dowiedzieć o zagrożeniach jakie niesie legalizacja i palenie konopii od „strony psychologicznej” zapraszam do lektury.

Autor, którego nie trzeba przedstawiać, Profesor Krzysztof Krajewski, pisząc o związkach narkotyków z przestępczością, przedstawia cztery typy takich relacji.
Po pierwsze przestępczość „pod wpływem” narkotyków. Krajewski zwraca uwagę na płytkość wskazywania bezpośredniego związku przyczynowego użycia narkotyku i czynu przestępczego. Nie tylko biochemia substancji może być istotna dla podejmowania działania przestępczego, ale też sam podmiot używający, jego stan, postawa, a jako trzeci element, oddziaływanie otoczenia.
Biochemia jest na ogół istotna przy substancjach takich jak alkohol czy crak, co do choćby konopi taki związek jest bardzo trudny do wykazania.
Przestępczość determinowana uzależnieniem i koniecznością zdobycia kolejnej dawki, to drugi omawiany w opracowaniu typ. Widać ten związek wyraźnie, gdy osoba podejmująca leczenie z dnia na dzień, przerywa naruszanie prawa. Dalej omawiana jest przestępczość systemowa, dot. narkobiznesu. Tu, osoba nie używa narkotyków ale produkuje je, przemyca, wprowadza na rynek, chroni przemocą swoją działalność. No i ostatnia grupa; przestępstwa prohibicyjne będące następstwem zakazu używania i posiadania narkotyków.