Pomimo, że ustawa o tzw. medycznej marihuanie, weszła w życie już rok temu, to faktycznie konopie jak i leki wytworzone na ich bazie, były do tej pory niedostępne. Wynikało to z potrzeby rejestracji i dopuszczenia do obrotu surowców potrzebnych do wytwarzania takich leków. Od 17 stycznia 2019 roku w końcu, zgodnie z prawem, pacjenci będą mogli kupić niezbędne im do życia lekarstwa.
Możliwość zakupu marihuany w celach leczniczych w polskich aptekach to krok milowy dla społeczeństwa. Uratuje to i poprawi zdrowie i życie wielu osobom w Polsce. Niestety, tylko niektórym. Głównym ograniczeniem są pieniądze. Ustawa od początku zakładała, że preparaty te nie będą refundowane. W praktyce oznacza to, że przy miesięcznym koszcie terapii sięgającym nieraz nawet kilku tysięcy złotych, pozwolić sobie na nią będą mogli tylko najbogatsi. Pozostali mają do wyboru tylko dwie drogi – cierpienie albo przestępstwo.
Po co nam konopie?
Nie jestem w stanie opisać co oznaczają konopie dla osób, które ich potrzebują. Potrafią leczyć, uśmierzać ból, sprawiają, że ludzie, którzy przez lekarzy byli skazani na śmierć, wracają do sił. Pozwalają żyć. Choć istnieje wiele wątpliwości co do medycznego zastosowania marihuany i brakuje jeszcze badań potwierdzających dokładne mechanizmy ich działania jedno jest pewne – marihuana pomaga. Między innymi przy stwardnieniu rozsianym, epilepsji, chorobie Leśniowskiego-Crohna, łagodzi skutki uboczne chemioterapii. Obecnie na całym świecie trwają liczne badania dotyczące możliwości szerokiego medycznego zastosowania konopi. W konopiach pokładane są wielkie nadzieje. To właśnie ona może być pomocna w walce z nowotworami.
Istnieje pewien wspólny mianownik dotyczący chorób, które wymieniłem. Są to bardzo ciężkie dolegliwości z którymi współczesna medycyna sobie nie radzi. Przyjmowanie dziesiątek leków w niektórych przypadkach pomaga, w niektórych nie, w każdym są one dramatyczną ingerencją w organizm, osłabiają, często uzależniają. Jeszcze do niedawna lekarze, a tym samym pacjenci pozostawali bezradni.
Szukając jakichkolwiek wskazówek na poprawę sytuacji swojej lub swoich bliskich niejedna osoba natknęła się na informacje o medycznych właściwościach konopi. Był tylko jeden problem. W Polsce ziele konopi było nielegalne.
Jedyną możliwością był import docelowego leku zza granicy. Niestety, mało który lekarz w Polsce był gotów na taką odpowiedzialność. Silna niechęć społeczna i stereotypy powodowały, że marihuana powszechnie uznawana jest za szkodliwy i uzależniający narkotyk. Wiadomo natomiast, iż marihuana jest relatywnie mało szkodliwa. W 2010 roku profesor David Nutt opublikował wyniki swoich badań w magazynie „The Lancet”, które wskazywały na alkohol jako najbardziej szkodliwą używkę. Marihuana znalazła się dopiero na 8 miejscu, za kokainą, tytoniem czy też amfetaminą. Co najważniejsze, w przeciwieństwie do wszystkich substancji na wyższych miejscach w rankingu, od marihuany nie można umrzeć.
Dla wielu potrzebujących była to bariera nie do pokonania. Inną drogą było nielegalne zdobycie leczniczej konopi. To oczywiście wiązało się z prawnymi i moralnymi problemami. Do tej pory byli przeciętnymi, żyjącymi zgodnie z prawem obywatelami. A teraz? Mieliby złamać prawo? Zostać przestępcami? Trafić do aresztu lub zakładu karnego? A co z dziećmi i pracą?
Istniały więc 3 sposoby na pozyskanie leków dla siebie bądź swoich bliskich:
1. Zakup konopi od dilera.
Zalety: Bliskość. Osobę trudniącą się sprzedażą marihuany można znaleźć prawie na każdym polskim osiedlu.
Wady: Lekarstwo z czarnego rynku jest niewiadomego pochodzenia. Nieznany jest nam jego skład, nierzadko urozmaicony substancjami mającymi zwiększyć wagę bądź siłę jego działania. Nikt nie chce podawać swojemu dziecku nieznanego leku. Państwo polskie nie daje im jednak wyboru. Posiadając te lekarstwa podlegają odpowiednim przepisom ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii.
Art. 62 1. Kto, wbrew przepisom ustawy, posiada środki odurzające lub substancje psychotropowe, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
2. Jeżeli przedmiotem czynu jest znaczna ilość sprawca podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.
2. Uprawa konopii na własną rękę.
Zalety: To zdecydowanie najtańsza metoda pozyskania lekarstwa. Dzięki niej można być pewnym, że produkt jest czysty, bez żadnych dodatków.
Wady: By wyprodukować wysokiej jakości lekarstwo trzeba się na tym znać. Dodatkowo, potrzebny jest czas i miejsce. Krzaki konopi wydzielają intensywny zapach, który może zdemaskować nielegalnego hodowcę.
Art. 63. 1. Kto, wbrew przepisom ustawy konopie, z wyjątkiem konopi włóknistych podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
3. Jeżeli przedmiotem czynu, o którym mowa w ust. 1, jest uprawa mogąca dostarczyć znacznej ilości ziela konopi innych niż włókniste, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
3. Przywóz konopi zakupionych w aptece za granicą (Niemcy, Holandia).
Zalety: Szeroki wybór sprawdzonych, dobrej jakości leków. Przy zakupie ilości hurtowej dużo niższa cena niż przy nielegalnym zakupie w kraju.
Wady: Przewóz znacznej ilości substancji zza granicy jest przestępstwem.
Art. 55. 1. Kto, wbrew przepisom ustawy, dokonuje przywozu środków odurzających, substancji psychotropowych, nowych substancji psychoaktywnych lub słomy makowej, podlega grzywnie i karze pozbawienia wolności do lat 5.
3. Jeżeli przedmiotem czynu, o którym mowa w ust. 1, jest znaczna ilość sprawca podlega grzywnie i karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 3.
Pytania o sprawiedliwość
Swojej matce chciał pomóc Dariusz Dołecki, którego 25 października sąd skazał na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata za przywóz do Polski oleju z konopi. Jakub Gajewski, który miał pomóc w sprowadzeniu oleju, otrzymał wyrok 2 lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na 4 lata.
Sędzia w ustnym uzasadnieniu stwierdził, iż nie podlega wątpliwości, że olej z konopi został przywieziony wyłącznie w celu ratowania zdrowia i życia, czyli jako lek. Dariusz Dołecki, jak i jego żona, która również została oskarżona przez sąd, a następnie uniewinniona, spędzili w areszcie 2 miesiące. Wyszli dzień po śmierci matki, dla której wieźli olej – kobieta umierała w samotności.
Za posiadanie leku, sprowadzonego niezgodnie z prawem, Dariusz Dołecki został więc potraktowany jako niebezpieczny przestępca. W momencie wyroku, prawo wprowadzające konopie jako lek obowiązywało już prawie rok.
Temat ten budzi wiele wątpliwości. Czy podobnie byłoby, gdyby to były inne leki, na przykład na bazie opioidów a nie konopi? Czy sami nie mamy prawa decydować o tym czy narażamy się na „ryzyko” stosowania konopi w przypadku, gdy wyczerpaliśmy wszystkie inne możliwości a lekarze nie potrafią nam pomóc? Czy musimy wyczerpać wszystkie inne możliwości? Kto jest przestępcą? Osoba, która, narażając siebie, ratuje innym życie? A może winien jest system, który skazuje pacjentów na gehennę i śmierć?
Oleńka Janowicz
Ola Janowicz, urodzona w 2012 roku, zmagała się z ciężkim przypadkiem lekoopornej padaczki. Po nieudanej próbie sprawdzenia skuteczności dwudziestego z kolei leku przeciwpadaczkowego mama Oli, Paulina Janowicz, usłyszawszy o medycznym działaniu marihuany zaczęła podawać swojej córce ekstrakt CBD. Przyniósł efekty – z 5 ciężkich ataków dziennie liczba ataków zredukowała się do takiej samej liczby, ale w miesiącu.
Od 2014 roku Ola leczyła się w Centrum Zdrowia Dziecka (CZD) w Warszawie pod okiem neurologa Marka Bachańskiego, pioniera w leczeniu konopiami padaczk i lekoopornej u dzieci. Jako, że sam ekstrakt CBD był niewystarczający dr Bachański zaplanował leczenie lekami zawierającymi CBD jak i THC, które miały zostać sprowadzone w ramach importu docelowego z Holandii.
Niestety, w związku z rozgłosem związanym z leczeniem konopiami przez dr Bachańskiego, otrzymał on zakaz stosowania tego rodzaju terapii, a następnie został zwolniony (oficjalnym powodem były nieprawidłowości w prowadzonej przez niego dokumentacji. Bachański pozwał Centrum, a sąd pracy przychylił się do jego pozwu i nakazał przywrócenie go do pracy). Choć wcześniej CZD obiecywało, iż będzie kontynuowało terapię konopiami, gdy Ola wraz z mamą przybyły po receptę usłyszały, iż CZD nie prowadzi leczenia wcześniej zaplanowanymi preparatami. Znalezienie innego lekarza, dotarcie tam z chorą i wrażliwą na podróże Olą, formalności związane ze złożeniem wniosku, oczekiwaniem na jego rozpatrzenie, a w końcu sprowadzenie leku do Polski trwało miesiącami. Dla Oli było to za długo, zmarła 6 maja 2016 roku. 3 tygodnie później zadzwonili z apteki do Pauliny Janowicz z informacją, że leki czekają na odbiór w aptece. Paulina Janowicz, przy wsparciu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, pozwała Centrum Zdrowia Dziecka.
To będzie pierwszy proces o odmowę leczenia marihuaną.
autor: Adam Stasiak